Już ponad półtorej roku zmagamy się z epidemią wirusa Sars-CoV-2, a to, że walka z jego następstwami może potrwać znacznie dłużej staje się pomału faktem. Autorytety z dziedziny medycyny – profesorowie, naukowcy, lekarze badając i cały czas ucząc się tego schorzenia dostrzegają coraz więcej negatywnych pocovidowych konsekwencji dla naszego zdrowia – od spadku wydolności przez problemy stawowe, neurologiczne i pulmonologiczne. Specjaliści nie mają wątpliwości co do tego, że to właśnie szczepienia są tym co może nas uchronić przed ciężkim przebiegiem covidu i jego dalekosiężnymi następstwami. Rozmowa z Jerzym Toczkiem, koordynatorem ds. szczepień w Szpitalu Powiatowym im. dr Tytusa Chałubińskiego w Zakopanem

Panie Doktorze, Toprowcy informują o tym, że w tym roku coraz częściej zdarzają się osoby, które trzeba zwozić z Tatr ze względu na to, iż przeceniły swoją wydolność. Czy może to mieć jakiś związek z przechorowaniem Sars-CoV-2?

Jak najbardziej tak. Pomimo, iż dopiero uczymy się tej choroby, to wiele możemy już o niej powiedzieć. Wydolność po przejściu Covid-19 – nawet przy skąpych objawach czy też przechorowaniu go bez objawów na pewno spada. Zauważamy tutaj, że pacjenci do pół roku, czasami nawet kilka miesięcy dłużej mają zdecydowanie mniejszą wydolność, mniejsze możliwości, jeżeli chodzi o własny organizm. Generalnie osoby po przechorowaniu Covid-19 powinny wystrzegać się ekstremalnych wysiłków. Wydaje się, że do części pacjentów to dociera, natomiast do części – tej, która myśli, że jest niezniszczalna – chyba nie do końca to trafia. Za każdym razem zwracamy uwagę naszym pacjentom, że przede wszystkim muszą dbać o własną kondycję fizyczną w kontekście przejścia tej choroby. Niestety pacjenci nie zawsze stosują się do naszych zaleceń, często przeholowują z wysiłkiem, a góry szczególnie mocno dają odzwierciedlenie tego problemu.

Rozumiem, że po przechorowaniu Covid-19 powinniśmy wracać do aktywności fizycznej stopniowo przy jednoczesnym badaniu na ile nasza wydolność została zachowana

Nawet po przejściu koronawirusa bez objawów czy też z skąpymi objawami, po trzech miesiącach powinniśmy sprawdzić u własnego lekarza podstawowe funkcje naszego organizmu. Są to przede wszystkim: badanie morfologiczne i EKG, a w sytuacji, kiedy utrzymują się u nas jakieś dolegliwości natury płucnej niezbędna jest konsultacja pulmonologiczna. Sądzę, że około 30 proc. pacjentów stosuje się do tego zalecenia. Poza tym wiemy, że jest zdecydowanie więcej udarów, czyli zaburzeń ukrwienia mózgu po covidowych. Wiemy, że coraz częściej pojawiają się pocovidowe powikłania natury stawowe czy też szeroko rozumiane powikłania natury neurologicznej, dlatego wnioski, które wysnuwają naukowcy powinny być dla nas swoistego rodzaju wyznacznikiem. Wiemy jak koronawirus oddziałuje na nasz ustrój w kontekście nawet samego układu krążenia – w związku z tym powinniśmy kłaść ogromny nacisk na profilaktykę po przejściu tego schorzenia – idącą w miesiące, a nawet w lata.

Medycyna nie wymyśliła niczego lepszego niż szczepienia, zatem tylko i wyłącznie, jeżeli się zaszczepimy możemy mieć szansę na to, iż Covid i jego konsekwencje nas ominą

My lekarze powinniśmy się opierać o wartości przekazywane nam przez naszych mistrzów, przez profesorów i naukowców. Biorąc pod uwagę wiele dyskusji, które teraz toczy się na temat szczepień sądzę, że warto powrócić do tego źródła. Dlaczego? Dlatego, że medycyna jest sztuką, to coś do czego należy dochodzić. Nie można wysnuwać własnych wniosków w oparciu o przekazywane z ust do ust informacje czy też różnego rodzaju plotki. Musimy wiedzieć, że każdy z medyków powinien przekazywać tą wartość, która jest dobra dla ogółu społeczeństwa. Jeżeli ja mam własne wnioski niepoparte żadnymi dowodami naukowymi, żadnymi doświadczeniami – nie mogę ich przekazywać będąc pracownikiem służby zdrowia, tak jak się przekazuje wszelkiego rodzaju plotki. Wiemy – i jest to już udowodnione – że dzięki szczepieniom nasza populacja wygląda tak a nie inaczej. Mówię o tym w kontekście choroby Hainego Medina, wirusowego zapalenia wątroby, różyczki, odry i wielu innych schorzeń, które schodzą do poziomu marginalnego w obliczu tego, że się na nie szczepimy od wielu lat. W przypadku koronawirusa nie jest inaczej. Potwierdza to chociażby Wielka Brytania, która przed szczepieniami w ciągu dnia miała od 15 do 20 tys. zakażeń i umierało około 800-1000 osób na dobę. Teraz jest tam 50 tys. zakażeń dziennie, czyli 2,5 raza więcej, a umiera 1/8 z tego co uprzednio. Dlaczego? Dlatego, że zaszepiliśmy się i przechodzimy łagodniej infekcję – jest ona marginalizowana do bólu gardła, kaszlu, stanu podgorączkowego – i na tym to się kończy.  Z drugiej strony należy wziąć pod uwagę, że ci co się nie szczepią to na nich wirus pasażuje zmieniając swoją wartość antygenową stąd te wszelkiego rodzaju odmiany. Wirus może rozwijać się w komórkach osób niezaszczepionych, bo nie jest niczym ograniczony i dlatego zmienia swoją strukturę.

Pozostaje nam zaapelować – szczepmy się, jeżeli jeszcze tego nie zrobiliśmy

Szanuję zdanie każdego – również tych którzy mają argumenty za tym by się nie szczepić, ale stoję murem za szczepionkami i podpisuję się pod tym dwoma rękami. Powinniśmy zacząć myśleć o innych i wykazać więcej empatii w stosunku do społeczeństwa – przestańmy myśleć tylko o sobie.